Stoki narciarskie siedliskiem wirusów
Od 1 lutego rząd RP znosi kilka obostrzeń. Do łask wraca m.in. handel w galeriach handlowych. Dlaczego jednak nadal nie odmrożono stoków?
One bowiem odmarzają same. Można by zażartować. Zima, jakiej nie było od lat. Nie tylko w górach i nie tylko na stokach narciarskich, które w minionych latach głównie były pokryte sztucznym śniegiem. Tego naturalnego w tym sezonie jest pod dostatkiem, ciągle więcej. Piękna sceneria, znakomite warunki do jazdy na nartach, desce. Stoki narciarskie pozostają jednak zamknięte. Jak argumentuje to rząd? Ano, nie chodzi wyłącznie o sam zjazd narciarza… ale o to, że uruchomienie wyciągów zachęci ludzi to ruchu, przemieszczania się. No, oczywiście, że zachęci. Po to bowiem jest zima.
A czy otwarte sklepy spożywcze, a teraz, wkrótce, wszelkie inne w wielkich molochach handlowych, nie zachęcają do migracji? Czy ludzie nie będą się przemieszczać? Oczywiście, że będą. Do tego zostaną zachęceni wyprzedażami, bo sklepy odzieżowe czy obuwnicze zrobią wszystko, by jeszcze zeszło trochę zimowego asortymentu, który zalegał w magazynach w styczniu.
Straty są ogromne. Nawet w tych większych, sieciowych markach sklepowych. Nie krytykuję otwarcia handlu. Tyle dobrego. Ale na litość, dlaczego jednocześnie nie puścić dla ludzi wyciągów narciarskich podczas tak pięknej zimy? Dlaczego tylko muzea się otworzą, a już kina nie? Czyli w muzeach można zachować reżim sanitarny, ale już sali kinowej nie da się wydzielić? Gdzie tutaj jakaś logika?
Absurd goni absurd, a najwięcej tracą oczywiście mniejsi przedsiębiorcy, często interesy rodzinne. Przykład Krynicy Zdrój jest tutaj idealny. Ośrodek, który tętnił życiem, zamarł. Nie ma wyciągów, nie ma ludzi. Nie ma restauracji, hoteli. Straty są ogromne, a przed wyzwaniem odbudowania tego wszystkiego stanie znacznie więcej kurortów czy po prostu miast turystycznych. Logiki brak, a co gorsze, nie widać optymizmu, bo rząd idzie w zaparte.
Najnowsze komentarze